W ostatnich dniach w mediach finansowych tematem numer jeden jest potencjalne bankructwo Cypru i proponowany przez tamtejszy rząd podatek od depozytów. Przypomnijmy iż nie chodzi o podatek od zysków z przychodów kapitałowych. Taki mamy w Polsce od lat i zwany jest on potocznie od nazwiska twórcy podatkiem Belki. Chodzi tu o jednorazowe zabranie (przepraszam, ale to najbardziej cywilizowane słowo jakim jestem w stanie opisać tenże proceder) kilku procent oszczędności Cypryjczyków zgromadzonych na rachunkach bankowych.
Parlament cypryjski co prawda chwilowo nie zgodził się na tę „kradzież”, ale mam wrażenie, że to i tak nie uchroni cypryjskich banków przed wypłatą wszystkich pieniędzy jak tylko te zostaną otwarte. To z kolei zapewne doprowadzi do bankructwa lokalnego systemu bankowego. Żeby była jasność, nie świadczy to wcale o słabości banków na Cyprze. Nie ma takiego banku na świecie, który wytrzymałby eksperyment wypłaty w jednym momencie choćby połowy depozytów. Choć akurat tutaj mam wrażenie, że bogaci Rosjanie, którzy masowo lokują swoje oszczędności na Cyprze, krzywdy nikomu zrobić nie dadzą.
Dlaczego rząd Cypru wybrał do opodatkowania depozyty bankowe, a oszczędził np. właścicieli akcji? Sprawdziłem i oto okazuje się, że jest giełda na Cyprze. Tylko co to za giełda...
Tymczasem zastanawia mnie inna sprawa. Dlaczego rząd Cypru wybrał do opodatkowania depozyty bankowe, a oszczędził np. właścicieli akcji? Sprawdziłem i oto okazuje się, że jest giełda na Cyprze. Nazywa się Cyprus Stock Exchange. Co prawda jest to raczej malutka giełdka niż Giełda z prawdziwego zdarzenia, ale zawsze. Jest na tej giełdzie notowanych zaledwie 112 podmiotów, a żeby dać pełen obraz wielkości i aktywności tej giełdy, to na ostatniej sesji, która odbyła się 15 marca, na 92 walorach w ogóle nie było obrotu. To straszna niekonsekwencja, ale rozumiem dlaczego cypryjski Minister Finansów zapomniał, że ma w kraju rynek kapitałowy i że inwestorom też jakiś podatek, żeby było sprawiedliwie, się należy.
A co z innymi krajami? Weźmy na przykład Polskę, gdyby przyszło nam kiedyś realizować wariant cypryjski, to chciałbym uprzejmie podsunąć pomysł Panu Ministrowi Rostowskiemu, że rynek kapitałowy i zgromadzone tam oszczędności to bardzo łakomy kąsek dla naszego budżetu. Bieżąca kapitalizacja polskiej Giełdy to około 677 mld zł i przykładowe 10% od tej kwoty świetnie podratowałoby finanse publiczne. Nie jest to prosto zrealizować, bo trzeba przecież zdecydować co zabierać. Czy tylko gotówkę zgromadzoną na rachunkach maklerskich, czy także odpowiednią część akcji i obligacji? A co z tymi co mają jakieś instrumenty pochodne? Mniejsza o metodę, w Ministerstwie Finansów z pewnością pracują wysokiej klasy specjaliści, którzy już będą wiedzieli jak zabrać nam to na co tak ciężko przez wiele lat pracowaliśmy. Warto sobie zdać jednak sprawę, że… czemu nie, taki wariant działania, mimo, że w chwili obecnej bardzo mało prawdopodobny, ba, wręcz niewiarygodny, jest przecież możliwy.
Tym nieco karkołomnym wywodem chciałbym unaocznić, że przykład Cypru i ostatnich wydarzeń ostatecznie pokazuje, że w dzisiejszych czasach coś takiego jak własność prywatna… nie istnieje. Przecież równie dobrze rząd mógł zaproponować, a parlament cypryjski przegłosować podatek w wysokości 100% oszczędności.
Niestety wniosek z powyższych nieco cynicznych rozważań jest smutny. Pozostaje nam, w ciężkich czasach, trzymanie pieniędzy w przysłowiowej skarpecie.