Chat with us, powered by LiveChat

Giełda "przykręca śrubę" na NewConnect

Skomentuj artykuł

Od 1 marca wchodzą w życie kolejne zmiany na rynku NewConnect. Ich celem jest dalsze polepszenie standardów notowanych tam spółek. To bardzo dobrze, podejrzanym spółkom, do tej pory nieco na siłę wprowadzanym do obrotu, będzie trudniej, te porządne nawet tego nie odczują.

 

Podstawowym problemem wielu notowanych na NewConnect spółek jest ich problematyczna jakość, niska wiarygodność, niski poziom komunikacji z rynkiem i wynikające z tego problemy np. z płynnością. Nie wszystkiemu da się zapobiec, ale to dobrze, że krok po kroku, nawet choćby te kroczki miały być małe, Giełda robi porządek.

Przydałby się mechanizm, w którym kary można by nakładać bezpośrednio na członków zarządu danych spółek, którzy są osobiście odpowiedzialni za zaniedbania.

Pierwsza zmiana polega na konieczności początkowego wydłużenia współpracy z Autoryzowanym Doradcą z roku do trzech lat. Druga zmiana jest dosyć ciekawa, gdyż zwiększa poziom maksymalnej kary, jaką można nakładać na spółki z 20 do 50 tysięcy złotych. Wszystko ok, to powinien być dosyć duży straszak względem spółek, które nierzetelnie podchodzą np. do raportowania wyników, z drugiej jednak strony jest to kara nakładana de facto na akcjonariuszy spółki. Przydałby się mechanizm, w którym kary można by nakładać bezpośrednio na członków zarządu danych spółek, którzy są osobiście odpowiedzialni za zaniedbania.

 

Najważniejsza wprowadzana zmiana, to lekarstwo na chorobę, która objawia się tym, że w Private Placement brało udział kilku inwestorów (i to dosłownie kilku: dwóch-trzech), a następnie spółka była wprowadzana do obrotu. Powodowało to prawie kompletny brak płynności na takiej spółce już od samego początku. Nic dziwnego, nawet gdyby w PP wzięła udział maksymalna liczba 99 inwestorów, to i tak obrót byłby utrudniony, a co dopiero jak w takiej ofercie biorą udział np. 3 osoby. Wprowadzany zapis brzmi następująco:

 

Co najmniej 15 proc. akcji objętych wnioskiem o wprowadzenie do obrotu po raz pierwszy powinno znajdować się w posiadaniu co najmniej 10 akcjonariuszy, z których każdy posiada nie więcej niż 5 proc. ogólnej liczby głosów na walnym zgromadzeniu, a także nie jest podmiotem powiązanym z emitentem

 

Ma sens? Jak najbardziej. Daleko co prawda takiemu rozwiązaniu do rozproszenia akcji spółek podlegających procesowi IPO, ale w końcu to Private Placement i rynek alternatywny.

 

Widać wyraźnie, że Giełda wolałaby, aby na NewConnect debiutowało nieco mniej spółek, ale za to solidniejszych. Mam wrażenie, że tego samego oczekują inwestorzy. NewConnect to nie jest wyścig na ilość, przynajmniej nie powinien taki być. Licytowanie się z innymi zagranicznymi giełdami na liczbę podmiotów, o które co roku powiększa się nasz alternatywny rynek jest wręcz niezasadne. Nie ścigajmy się zatem na kolejne odhaczone spółki, powalczmy o ich jakość.

Autor artykułu

 

Michał Masłowski Michał Masłowski

Wiceprezes Zarządu Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Doktor nauk ekonomicznych Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Wykładowca akademicki na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu oraz pracownik Katedry Badań Operacyjnych na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu w latach 2000-2008. Przewodniczący Rady Nadzorczej spółki IFIRMA SA. Organizator kilkudziesięciu konferencji WallStreet i Profesjonalny Inwestor. Autor podcastów Echa Rynku (zawodowo) i MacGadka (hobbystycznie).

Zwiększenie konkurencyjności działalności Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych poprzez wdrożenie oprogramowania do obsługi subskrypcji

Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych realizuje projekt "Zwiększenie konkurencyjności działalności Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych poprzez wdrożenie oprogramowania do obsługi subskrypcji" współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Funduszy Europejskich w ramach Programu Operacyjnego Inteligentny Rozwój. Sfinansowano w ramach reakcji Unii na pandemię COVID-19. Więcej informacji o projekcie