Chat with us, powered by LiveChat

WIG rok od rekordu wszech czasów. Na kolejny (raczej) poczekamy

Skomentuj artykuł
© freshidea - stock.adobe.com

Rok temu WIG ustanowił historyczny rekord. Dziś, 30% niżej od tamtego szczytu (ale i po solidnym rajdzie z ostatnich trzech tygodni), warto przyjrzeć się poprzednim historycznym maksimom oraz przykładom tego, że z rekordów nie zawsze należy się cieszyć.

 

„Remember, remember the fifth of November…” (ang. „Pamiętaj, pamiętaj piąty listopada”) – fani historii z miejsca skojarzą ten wers z postacią Guya Fawkesa i spiskiem prochowym, jednym z najciekawszych (choć i tragicznych) epizodów z angielskiej historii, na bazie którego powstały popularne komiksy oraz film „V jak Vendetta”.

 

5 dzień listopada polskim inwestorom kojarzyć może się również inaczej – właśnie 5 listopada 2021 r. WIG ustanowił dotychczasowy rekord kursu zamknięcia. 74 813,24 pkt. oraz następujące po nim otwarcie na poziomie 75 018,06 pkt. (to z kolei rekord śródsesyjny) z dzisiejszej perspektywy wydają się wynikami z zupełnie innego świata. Przez ostatnich 12 miesięcy zdarzyło się jednak tyle, że ta diagnoza nie jest pozbawiona sensu. Gorąca wojna, wciąż trwająca pandemia, galopująca inflacja, wyraźne (choć nie wiadomo czy wystarczające) podwyżki stóp procentowych, zawirowania polityczne… wymieniać można długo, zaś żaden z tych czynników nie zniknął ze stołu. Ba, wpływ każdego może się nasilić.

 

🟢 Zobacz też: Portfel SII. Inwestujemy prawdziwe pieniądze

 

Z racji tego, że kolejne rekordy póki co prędko nam „nie grożą” (chyba, że zmaterializowałby się scenariusz, o którym piszę na końcu artykułu), warto prześledzić, jak w przeszłości zachowywał się rekordowy WIG oraz na konkretnych liczbach przedstawić, jak zmienił się krajobraz GPW w ciągu ostatnich miesięcy.

Dwa lata WIG-Wahadło

Zacznijmy od najważniejszego czyli zmiany indeksu. W ciągu ostatnich 12 miesięcy, na które złożyło się 250 sesji, WIG stracił 30,1%. Dla porównania, 5 listopada 2021 r. WIG był o 55% wyżej niż 12 miesięcy wcześniej. Początek listopada 2020 r. to bowiem na GPW drugi coviowy dołek, który wprawdzie nie był tak głęboki jak marcowy, jednak i tak wiązał się ze spadkiem z sierpniowego maksimum o 16,6%.

 

Klamrą spinające oba giełdowe epizody jest nominalny poziom WIG. Obecnie to nieco ponad 50 000 pkt., dwa lata temu – czyli 5 listopada 2020 r. – było to 48 295 pkt. Innymi słowy, z czysto indeksowego punktu widzenia, dwa lata na marne. W tym kontekście warto dodać, że WIG to indeks dochodowy, nie ma więc mowy o odcinaniu dywidend (na których nadmiar inwestorzy też nie mogą narzekać), jak ma to miejsce w przypadku cenowego indeksu WIG20 (jego dochodowa wersja to WIG20TR, na której bazuje ETF od Beta Securities).

 

 

 

 

Chociaż w ostatnich dniach GPW radzi sobie całkiem nieźle, to na wyznaczenie przez WIG nowego historycznego maksimum prawdopodobnie jeszcze sporo poczekamy. Wynik 74 813,24 pkt. ma więc szanse dołączyć do panteonu pamiętnych rekordów, na pobicie których czekać trzeba było lata.

Historyczne rekordy WIG

Maksimum pierwszej (i najbardziej szalonej w historii) hossy na GPW wyznaczone zostało 8 marca 1994 r., gdy WIG zakończył dzień na poziomie 20 760 pkt. Niewiele ponad rok później (28.03.1995 r.) najszerszy indeks GPW znajdował się o 71,6% niżej. Z punktu tego rozpoczął kolejny ruch w górę, jednak kolejne lokalne maksimum (18 582,7 pkt. w marcu 1998 r.) nie pozwoliło pobić ówczesnego rekordu wszech czasów.

 

Nowe historyczne maksimum wyznaczone zostało przez WIG dopiero 4 lutego 2000 r. (21 224,6 pkt.), a następnie 27 marca tego samego roku wzrostowa fala wyniosła indeks do 22 868,4 pkt. Wynik ten był rekordem do 9 lutego 2004 r. (23 085,1 pkt.). Następnie rozpoczęła się długa hossa, która wyniosłą indeks do 67 568,5 pkt. Był 6 lipca 2007 r. i nikt nie spodziewał się, że na kolejny historyczny rekord przyjdzie nam czekać tak długo. Krach finansowy z końca pierwszej dekady XXI wieku sprowadził WIG o 68,5%, do 21 274,3 pkt. (17.02.2009 r.). Od tamtej pory WIG nigdy nie był już niżej.

 

 

Na kolejny rekord WIG na zamknięciu sesji polscy inwestorzy czekać musieli do 24 czerwca 2021 r. (67 745,39 pkt.). Co ciekawe, w mediach artykuły o najwyższym w historie poziomie szerokiego indeksu pojawiły się już na początku 2018 r. Skąd ta różnica? Powód był prosty – w trakcie sesji 23 stycznia 2018 r. WIG wyznaczył maksimum (67 933,05 pkt.), jednak „nie dowiózł” go na zamknięcie (skończyło się na 67 529,39 pkt., zabrakło więc 39,11 pkt. do rekordu z 2007 r.). Nie udało się to także w kolejnych sesjach, zaś w dalszym horyzoncie rynek zniżkował pod dyktando kolejnych negatywnych czynników, z pandemią i wojną na czele. Jak wspomniałem na początku tego akapitu, rekord pobity został dopiero pod koniec pierwszego półrocza 2021 r.

 

W tym momencie wracamy do punktu wyjścia, ponieważ kolejny rekord WIG to 74 813,24 pkt. z 5 listopada 2021 r. Bez szklanej kuli trudno przewidzieć, na jak długo z tym maksimum zostaniemy – trudno jednak oczekiwać, by stało się to bez poprawy klimatu wokół globalnego rynku akcji, a w szczególności rynków rozwijających się oraz osłabnięcia lub wyeliminowania czynników specyficznych dla Polski, z wojną na Wschodzie na czele. Kolejna „hossa pokoleniowa”, która bywa przedmiotem inwestorskich żartów, musiałaby wynieść WIG o 43%. Dużo, ale historia pokazała, że tego typu „cuda” się zdarzają – przykładem choćby samo odbicie z 2021 r.

Inflacyjna przestroga

Na koniec warto podkreślić, że rekord indeksu giełdowego nie zawsze musi być powodem do radości. Wystarczy rzucić okiem na wykresy indeksów giełd z Turcji czy Argentyny, gdzie szaleje inflacja (odpowiednio 85,5% i 83% rok do roku we wrześniu 2022 r.), a indeksy biją historyczne maksima. Tymczasem turecki BIST100 w ciągu ostatnich 12 miesięcy zyskał 167%, ale argentyński Merval już tylko 65%.

 

 

Owszem, akcje spółek chronią przed galopującą inflacją lepiej od bezbronnej wobec tego zjawiska gotówki, jednak tyczy się to przede wszystkim lokalnej waluty. W innym ujęciu – np. dolarowym – wycena może dramatycznie spadać. Za przykład weźmy wspomniany indeks argentyński. Po jego przeliczeniu na USD historycznych maksimów zdecydowanie nie widać.

 

 

Również na polski rynek warto czasem spojrzeć z dolarowej perspektywy. Nie tracąc czasu na obliczanie WIGUSD, można skorzystać z publikowanego na stooq.pl WIG20USD (pamiętając o różnicach między indeksem dochodowym a cenowym).

 

 

Podsumowując, oczekujmy rekordów, ale zdrowych rekordów. Nie ma jednak co czekać z założonymi rękami, niezależnie od tego czy inwestuje się pasywnie czy aktywnie. Na polskim rynku świat się nie kończy, a ponadto nawet na

„idącym donikąd” lub czy spadającym rynku też da się zarobić. Oto najwyższe stopy zwrotu za ostatnie 2 lata wśród akcji z głównego rynku GPW.

 

 

Oczywiście stracić też można było solidnie, i to na takich czempionach jak Mercator, Allegro czy CD Projekt.

 

 

🟢 Zobacz też: Analizy spółek z GPW i NewConnect autorstwa Adriana Mackiewicza

Autor artykułu

 

Michał Żuławiński, redaktor SII Michał Żuławiński, redaktor SII

W latach 2012-2021 związany z redakcją Bankier.pl, w której odpowiadał za obszar Rynki. Od 2022 r. redaktor w Stowarzyszeniu Inwestorów Indywidualnych. Autor licznych artykułów i analiz dotyczących głównie rynków finansowych, gospodarki oraz działalności banków centralnych. Laureat nagrody specjalnej NBP w konkursie dla dziennikarzy ekonomicznych im. Władysława Grabskiego.

Zwiększenie konkurencyjności działalności Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych poprzez wdrożenie oprogramowania do obsługi subskrypcji

Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych realizuje projekt "Zwiększenie konkurencyjności działalności Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych poprzez wdrożenie oprogramowania do obsługi subskrypcji" współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Funduszy Europejskich w ramach Programu Operacyjnego Inteligentny Rozwój. Sfinansowano w ramach reakcji Unii na pandemię COVID-19. Więcej informacji o projekcie